Dlaczego Argentyna wygrała ten rzut karny zanim jeszcze się zaczął

Hałas był ogłuszający, a z każdym krokiem coraz głośniejszy. Dzielni francuscy piłkarze, którzy wydeptali samotny spacer do miejsca karnego, spotkali się ze ścianą gwizdów i boosów, a jednak to było coś więcej: to był zwierzęcy skowyt hałasu, przeszywający wrzask, który zmusił Francuzów do zwrócenia uwagi, do wyczucia wściekłości w powietrzu.

Kylian Mbappe zignorował go – zdobył już dwa karne i hat-tricka i nie zamierzał teraz spudłować: 1-0. Na Kingsleya Comana spadł deszcz jak burza i nie zatrzymał się, dopóki nie został odparty przez ręce Emi Martineza. 1-1. Następnie pojawił się Aurelien Tchouameni, a twój żołądek zacisnął się jak na 22-latka w jego pierwszym mundialu, ponieważ nie było empatii co do tego, dokąd zmierzał.

Kiedy już tam dotarł, Martinez rozpoczął jakieś pierwszorzędne shhousery, rzucając piłkę w drugą stronę, by rozciągnąć moment, a może by zaznaczyć swoją władzę. Zanurkował w złym kierunku, ale Tchouameni był zaskoczony i nie trafił w cel. 2-1. Randal Kolo Muani został pokonany, ale zachował nerwy. 3-2. Ale wtedy wściekłość rozpłynęła się i zmieniła w nadzieję. Gonzalo Montiel ruszył do przodu, wtoczył piłkę w dolny róg i tak się stało.

Nikt nie pamięta całego finału Mistrzostw Świata, nawet jeśli był jego świadkiem z krwi i kości; gdy tylko zabrzmi końcowy gwizdek, nie sposób przenieść w myślach każdego fragmentu gry.

Zamiast tego pozostaje nam kalejdoskop zdjęć: Angel Di Maria wykręca Ousmane’a Dembele do kryzysu; Nicolas Otamendi wpada w nogi Kolo Muaniego; Mbappe odjeżdża; ręce Messiego uniesione w górę; Mbappe odjeżdża po raz kolejny. Potem przyszedł ratunek Martineza i gol Montiela.

W godzinach poprzedzających rozpoczęcie meczu, gorące powietrze pękało z oczekiwania. Droga z Doha do Lusail dławiła się ruchem, a najnowocześniejsza kolej metropolitalna zatrzymywała się pod ciężarem tysięcy ludzi, którzy napływali na stadion i do olbrzymiego parku dla kibiców, znajdującego się kilka przystanków dalej. Ten mundial wciąż potrzebował swojego ostatecznego meczu, swojego trwałego wizerunku i z pewnością w trakcie tego fantazyjnego finału – Argentyna vs Francja, Messi vs Mbappe – mieli go dostać. Jak się okazało, dostali każdy obraz, jaki mogli sobie wyobrazić.

Ale punkt zwrotny, moment, w którym wiedziałeś, że to będzie trofeum Argentyny, nie był żadnym z nich. Pod koniec dogrywki Hugo Lloris wygrał rzut monetą i wybrał dla Francji pierwszy rzut karny. Był to statystycznie uzasadniony wybór; drużyna strzelająca jako pierwsza częściej wygrywa niż przegrywa.

Ale oznaczało to, że Messi mógł wybrać końcówkę, w której je wykonał, i wybrał argentyński gniew. Gdy tylko tłum na tym końcu zrozumiał, ich reakcja była triumfalna, a gdy Lloris szedł do swojego miejsca wzdłuż linii bocznej, mógł uznać, że było to coś w rodzaju przeoczenia.

Cztery godziny wcześniej zakres rozbieżności we wspieraniu obu drużyn szybko stał się jasny. Tysiące fanów z Argentyny przybyło, by być świadkami historii, co czyniło ten mecz domowym we wszystkim, oprócz geografii. Nie było prawie żadnej francuskiej koszulki ani trójkolorowej flagi w zasięgu wzroku: ani wzdłuż bulwaru Lusail, rzekomo zaprojektowanego na Champs-Elysees, ani wzdłuż szerokich trapów wokół tej gigantycznej miski zupy stadionu.

Wewnątrz było kilka tysięcy fanów Francji za jedną bramką, ale reszta stadionu była wypełniona pasami Argentyny, przerwanymi jedynie przez okazjonalne jaskrawe białe skupisko mężczyzn noszących tradycyjny tałes.

Było jasne, że stadion był czymś więcej niż miejscem – był naczyniem wsparcia dla Argentyny, kotłem, w którym realizowało się przeznaczenie Messiego. Argentyna przyjechała tu z porażką na koncie, z trudnymi rzutami karnymi przeciwko Holendrom, które były o wiele bardziej skomplikowane niż w przypadku Francuzów.

 (Getty Images)

(Getty Images)

Ale mieli ogromną wolę i używając piłkarskiego komunału – dziwnie jak na finał mistrzostw świata – przez większą część tego meczu wydawało się, że chcą tego bardziej.

Ich motywacją nie było zdobycie trzeciego Pucharu Świata dla Argentyny, ale zdobycie pierwszego, jedynego Pucharu Świata Messiego. Kiedy po tylu porażkach wygrali Copa America w 2021 roku, Angel Di Maria strzelił zwycięskiego gola, a Martinez dokonał kluczowych obron, ale gdy tylko zabrzmiał gwizdek, wszyscy pobiegli do Messiego.

Być może była w tym jakaś desperacja: to naród, który nie zawsze doceniał Messiego, ale zrozumiał, co ma; co miał.

I nie chodziło o to, że Argentyna nie chciała przegrać, ale o to, że po prostu nie potrafiła. Były tu momenty, kiedy wydawało się, że przegrają, kiedy drugi gol Mbappe rozpruł siatkę i wyssano z nich oddech, na boisku i na trybunach. Albo kiedy sędzia wskazał miejsce w dogrywce i stadion ucichł najspokojniej w nocy, kibice byli zszokowani.

Ale zanim rozpoczęła się strzelanina, kiedy sędzia zasygnalizował w stronę bramki otoczonej argentyńskimi flagami, wiedzieli, że to już koniec.