-
MIGUEL Á. MORÁN
Actualizado
Dw trakcie tury pytań podczas prezentacji Luiza Henrique, prezesa Betisu, Ángel Haro, wygłosił ważną uwagę na słynny temat dźwigni ekonomicznych, które pozwalają Barcelonie, z gigantycznym długiem i ujemnym limitem płac, dokonywać milionowych podpisów. Te wyjaśnienia są konieczne, ponieważ zielono-biali studiują różne formuły, które pozwalają im generować podobne zyski kapitałowe.
„LaLiga generuje limit, którego trzeba się trzymać w zależności od budżetu a priori. Jeśli w tym budżecie a priori masz zyski kapitałowe z zawodników to oczywiste jest, że wzrasta, ale są też inne rodzaje zysków kapitałowych, które mogą pochodzić ze sprzedaży firmy samochodowej, która może być stworzona w tym celu i co, jak sądzę, właśnie robią”, zaczął szef rady klubu na temat sytuacji Barça.
„Jeśli jest to coś, co jest dozwolone przez prawo i jest legalne, a wierzę, że jest, ponieważ w świecie biznesu jest to robione z pewną regularnością, to nie widzę z tym żadnego problemu. Teraz musimy dokładnie przeanalizować, czym jest ta firma, czy jest to operacja bilansowa…. Musimy wejść w więcej szczegółów, ale w zasadzie nie wydaje mi się to złe” – dodał przed uruchomieniem wyjaśniającego zdania: „Betis zamierza aktywować wszystko, co ma do aktywowania, aby jego drużyna była jak najbardziej konkurencyjna, to część jego ambicji”.
Inne drogi po umowie z CVC
Prawda jest taka, że zarówno Los Verdiblancos, jak i 16 innych klubów w LaLiga przeprowadziło już własne „dźwignie” ze sprzedażą procentu praw telewizyjnych na najbliższe lata do CVC. Z tą jednak różnicą, że zgodnie z umową podpisaną ze stowarzyszeniem pracodawców, tylko niewielki procent dochodów otrzymywanych przez każdą drużynę można było przeznaczyć na podniesienie limitu wynagrodzeń, rezerwując resztę na wyczyszczenie kont oraz na poprawę infrastruktury, innowacje, internacjonalizację…. A przede wszystkim, że kwoty te będą musiały być zwrócone w formie pożyczki preferencyjnej.
Teraz na głównym piętrze Benito Villamarín pracują nad uruchomieniem innego rodzaju „dźwigni” związanych z przekazaniem na pewien okres czasu procentu niektórych swoich aktywów niezwiązanych z zakupem i sprzedażą zawodników. Ruch, który, jeśli się uda (wciąż jest w fazie wstępnej), mógłby pozwolić Betisowi nie tylko na zarejestrowanie swoich podpisów bez konieczności pozbywania się któregokolwiek z graczy ze swojego składu, ale także na możliwość wyjścia na rynek między teraz a 1 września.
Trudności w sprzedaży zawodników po rozsądnych cenach
Los Verdiblancos, podobnie jak większość klubów w LaLiga, są mocno ograniczani, jeśli chodzi o wzmacnianie składu na rynku przez salary cap. I choć nie mieliby nic przeciwko sprzedaży zawodników, by rozwiązać ten problem, to znajdują się w skomplikowanej sytuacji, w której nadmiar podaży niesie ze sobą propozycje znacznie poniżej realnej wartości, jaką w ich rozumieniu powinni mieć ich zawodnicy. Tak więc, aby uniknąć błędnej sprzedaży, badają alternatywne formuły, takie jak słynne „palanki”…
Prawdą jest, że te operacje, te z CVC lub te przeprowadzane przez Barcelonę, stanowią przyszłą hipotekę dla klubów. Ale potrzeba jest paląca i od Benito Villamarín próbują znaleźć równowagę z pewnym zarządzaniem, które nie warunkuje klubu w zbyt długim okresie, a które jednocześnie pozwala im utrzymać lub poprawić swój skład, marząc o głównym wyzwaniu, jakim jest dotarcie do Ligi Mistrzów, której milionowe nagrody rozwiązałyby prawie wszystkie problemy finansowe klubu.